Przeklęty przez księdza chłopak zamordował całą rodzinę - sprawa krzyża we wsi Osiek

Lipiec 2023 roku, członkowie Kaliskiego Stowarzyszenia Poszukiwaczy Śladów Historii "Denar" udają się do podkaliskiej wsi Osiek. Mają pomóc w transporcie krzyża poświęconego pamięci powstańców z prywatnej posesji do bliżej nieokreślonego miejsca. Sprawa wydaje się dość prosta i typowa dla tego stowarzyszenia. 
Jednak na miejscu okazuje się, że metalowy krzyż pomalowany na biało wcale nie upamiętnia powstańców. Wbity jest w masywny kamień na którym ponad 100 lat temu wyryto, dziś już ledwie widoczny, napis głoszący "tu zbrodnicza ręka wyrodnego syna popełniła mord na całej swej rodzinie, 1899". 

fot. onet

Ostatecznie stowarzyszenie temat porzuca, nawet gdyby chcieli krzyż gdzieś przewieźć, nie mają sprzętu pozwalającego wyrwać z ziemi ważący tonę głaz. 
Miejscowi twierdzą, że to nawet i dobrze, bo w sprawę tego krzyża lepiej się nie mieszać, mówią, że przynosi pecha... 

Ale nie wyprzedajmy faktów. Aby lepiej zrozumieć historię nietypowego pomnika wpasowanego w podmiejskie podwórko musimy przenieść się do grudnia 1899 roku. 
Był on dokładnie taki, jakim grudzień być powinien - śnieżny i mroźny. W piątkowy wieczór 22 grudnia większość mieszkańców wsi pod Kaliszem planowało wyprawę na otwierającą się w sobotę miejską ślizgawkę. Nie dość, że była ona darmowa, to jeszcze przygrywać miała orkiestra wojskowa. Idealna rozrywka dla rodziny. 

Być może podobne plany miała rodzina Kowalskich zamieszkująca w Osieku. Jednak dla nich poranek 23 grudnia nigdy nie nadszedł. 
Tej nocy cała rodzina została brutalnie zamordowana.

fot. Gazeta Kaliska 24 grudnia 1899 roku


Morderca poczekał aż wszyscy zasną i przystąpił do działania. Najpierw za pomocą siekiery zamordował Pana Kowalskiego i jego czteroletnią córkę. Następnie udał się do sypialni, gdzie dwa łóżka dzieliły między sobą Pani Kowalska i jej trzy starsze córki; ich głowy również rozłupał siekierą. Potem w kuchni zastał służącą i jej kilkumiesięczne dziecko, obydwoje podzielili los rodziny Kowalskich. 

Po zamordowaniu wszystkich śpiących w domu, zabójca udał się do stajni, gdzie nocował 14 letni syn Kowalskich, on również został zabity ciosem siekiery w głowę. 
W gazetach pisano później, że każda ofiara otrzymała kilka ciosów toporem w głowę i każdy z tych ciosów był śmiertelny. Prawdopodobnie wszyscy zmarli we śnie. 
Z przebywających tej nocy w domu ocalała tylko jedna osoba, najstarszy syn Kowalskich - Jakub. 
Chłopak pobiegł do wsi budzić sąsiadów. Krzyczał, że cała jego rodzina została zamordowana przez włamywaczy. 

Kto mógłby chcieć zamordować Kowalskich?
Rodzina była powszechnie szanowana i lubiana w okolicy. Nie mieli żadnych wrogów. Tak pisano o nich w grudniowych numerach "Gazety Kaliskiej":
"zamożny bowiem włościanin, ojciec 6-ga dzieci, powszechnie był tu szanowany i lubiany, a nawet przez 12 lat pełnił obowiązki wójta, które opuścił na własne żądanie. Paweł Kowalski miał osadę 90-morgową i 5 domów w Osieku."

Cóż, ich morderca nie musiał nawet się włamywać. Był nim bowiem 25-letni Jakub Kowalski, najstarszy syn. 

O chłopaku we wsi nie miano najlepszego zdania. Początkowo miły i pracowity młody mężczyzna miał się zupełnie zmienić po powrocie z Łodzi. 
W dzienniku tak możemy o nim przeczytać:
"Najstarszy syn, 25-letni Jakób Kowalski, przed kilku laty wyruszył do Łodzi, gdzie pracował jako stolarz w różnych miejscach i zkąd latem b. roku powrócił do Łodzi. Nie był to jednak ten ulubieniec rodziców, pracowity i trzeźwy, jaki wyszedł do Łodzi, lecz wszystkie narowy łódzkich urwiszów znalazły grunt podatny w młodym chłopaku i we wsi całej nietylko rodzina, lecz i obcy poznać go nie mogli. Nie wstawał on razem z innemu dziećmi i rodzicami do pracy, nie uczęszczał do kościoła, matce kazał podawać sobie codziennie kawę i gotować mięso, czemu słuszne szemranie wywołał w całej rodzinie."
Mieszkańcy wsi uważali, że na młodego chłopaka zgubnie wpłynęło wielkomiejskie życie. Stał się leniem, bezbożnikiem, obżartuchem i do tego wszystkiego miał czelność wysługiwać się swoją własną matką. 

Ponadto Jakub wymyślił sobie ślub z panną nie dość, że pochodzącą z domu, który dziś nazwalibyśmy po prostu patologią; to jeszcze z ponoć należącą do istot upadłych. 
Przynajmniej tak o dziewczynie wymienianej we współczesnych artykułach jako Antonina O. piszą na stronach. W archiwalnych dokumentach niczego na temat jej puszczalstwa nie znalazłam, a uwierzcie mi, stare gazety są pod tym względem bezlitosne. Więcej taktu miewają redaktorzy dzisiejszych stron plotkarskich. Istotą upadłą w grudniowych artykułach "Gazety Kaliskiej" nazywana jest ofiara innego morderstwa, Michalina Bieńczyk. Razem z Antoniną i Cyprianem Karolakiem została ona brutalnie pobita i zadźgana przez nieznanego sprawcę. Być może ktoś czytał artykuły z rozpędu i pomieszał wątki. 

fot. Gazeta Kaliska

W Gazecie Kaliskiej o miłości Jakuba można przeczytać jedynie, że pochodziła z rodziny biednej. 
Jak ustalili śledczy, 22 grudnia, w dniu morderstwa, Jakub oznajmił swojemu ojcu, że pragnie ożenić się z córką ubogiego chłopa. Ojciec oczywiście nie chciał się na to zgodzić. Tą odmowę właśnie uznano za motyw zbrodni. 

Po morderstwie planował uciec, zaczął już nawet przygotowywać konia do drogi. Jednak z jakiegoś powodu zmienił zdanie. Wrócił do domu, powyrzucał szuflady z szafek, pozawijał prześcieradła - upozorował rabunek i polecał na wieś krzyczeć o włamywaczach, których nigdy nie było. 
We wrześniu 1900 roku Jakub Kowalski został skazany na ciężkie roboty z możliwością zwolnienia jedynie w wypadku "ciężkiej starości". Ponoć Jakub miał powrócić do wsi u schyłku swego życia jako staruszek z białą brodą, jest to jednak historia niczym nie poparta i mało prawdopodobna. W tamtych czasach żywm z robót na Syberii się raczej nie wracało. 
Rodzina Kowalskich została pochowana na cmentarzu w Cieszęcinie. Grób istnieje do dzisiaj, napis na nim głosi "tu spoczywa cała rodzina Kowalskich zbrodniczą ręką wyrodnego syna pomordowanych dnia 22 grudnia 1899 roku". Napis bardzo podobny do tego na krzyżu. 

fot. Tugazeta

Wracając do krzyża i czasów współczesnych. Krzyż postawiony został niedługo po pogrzebie Kowalskich tuż obok ich domu i miał być wotum przebłagalnym. 
Po co jednak wotum przy domu brutalnie zamordowanej rodziny? 
Krzyże pokutne stawiali kiedyś za własne pieniądze mordercy, miało to uspokoić dusze zmarłych, wynagrodzić ich żyjącej rodzinie oraz Bogu. Jednak mało prawdopodobnym jest aby krzyż sfinansował Jakub. 
Mieli go postawić bojący się klątwy mieszkańcy Osieka. 
Wiejska plotka głosi, że rodzina nie była lubiana przez wszystkich. Ponoć z mieszkanką ich domu romansować miał ksiądz. Romans wyszedł na jaw i ksiądz, jak to w naszym kraju bywa, musiał zmienić parafię. Opuszczając Osiek wszystkie domy błogosławił, a przy domu Kowalskich miał powiedzieć "ten dom niech będzie przeklęty". Klątwa rzucona przez księdza miała spowodować moralny upadek Jakuba. Mieszkańcy przekazywali sobie wersję w której Jakub mordując rodzinę miał słyszeć głosy mówiące mu "rąb, bo to jest drewno". 

fot. wikimedia commons; kościół w Cieszęcinie

Domu w którym mieszkali Kowalscy już nie ma. Dzisiaj posesja ma nowych właścicieli, stoi na niej zupełnie nowy dom. Właściciele krzyża chcieli się pozbyć, co jest dość zrozumiałe, mało kto chciałby mieć w ogrodzie taką makabryczną pamiątkę. Krzyża jednak nikt wziąć do siebie nie chce, bo jest to wątpliwej klasy pamiątka historyczna. Chętnym do przygarnięcia był ksiądz zarządzający cmentarzem w Cieszęcinie, jednak on nie miał dla niego transportu. 

Od 2023 roku nie ma żadnych informacji na temat tego, co się z krzyżem stało, a szkoda. 
I teraz tak. Dochodzimy w końcu do momentu nawiedzenia. We wsi chodzą głosy, że ludzie mieszkający na starej posesji Kowalskich zawsze byli nękani przez duchy. Chyba, że opiekowali się krzyżem. Malowali go, ustrajali na święta, modlili się przy nim. 
Aktualna właścicielka ponoć również miała w swoich koszmarach widzieć mordy, ale oficjalnie się tego wypiera i twierdzi, że nic takiego miejsca nie miało. Chociaż oczywiście miejscowi wiedzą lepiej. 

Źródła: 

"Gazeta Kaliska" numery z grudnia 1899 roku oraz numer wrześniowy z roku 1900

https://wiadomosci.onet.pl/lodz/zakochany-stolarz-zatlukl-rodzine-toporem-teraz-krzyz-po-zbrodni-dzieli-wies/1fqvcbn

https://www.tugazeta.pl/1,zginela-wowczas-cala-rodzina,45016.html



Komentarze